Gdy policja zarejestruje na wideoradarze wykroczenie, wysyła kierowcy mandat listem poleconym. Ukarany ma na zapłacenie siedem dni od daty wysłania mandatu. Ponieważ poczta nie zawsze zdąży w tym czasie list dostarczyć, sprawa zwykle trafia do sądu. Trzeba coś z tym zrobić i nie fatygować bez potrzeby sądów - uważa rzecznik praw obywatelskich i prosi szefa MSWiA o interwencję. Rzecznik wystąpił do ministra spraw wewnętrznych i admistracji w związku z problemami występującymi w postępowaniu mandatowym prowadzonym wobec kierowców popełniających wykroczenie stwierdzone za pomocą urządzeń pomiarowych lub kontrolnych rejestrujących obraz. Gdy sprawca takiego wykroczenia korzysta z możliwości pisemnego złożenia wyjaśnień, na przykład wypełniając nadesłany przez organ prowadzący czynności druk oświadczenia, funkcjonariusz może nałożyć na niego mandat karny zaoczny i wysłać przesyłką poleconą. Od daty wystawienia takiego mandatu (nie zaś otrzymania) biegnie 7 dniowy termin do uiszczenia grzywny, o którym mowa w art. 98 § 5 Często jednak - pisze Rzecznik - na przykład na skutek opóźnień na poczcie, lub chociażby kilkudniowej zwłoki w odbiorze przesyłki poleconej zawierającej mandat zaoczny, sprawca wykroczenia, który przyznaje się do jego popełnienia i chce uiścić nałożoną grzywnę, nie ma możliwości dokonania tego w terminie. W konsekwencji, biorąc pod uwagę treść art. 99 organ prowadzący czynności jest zobowiązany do wystąpienia do sądu z wnioskiem o ukaranie, w wyniku czego dochodzi do niepotrzebnego zaangażowania sądu, zwiększenia kosztów postępowania, ale także obniżenia prestiżu organów prowadzących czynności, które spotykają się z uzasadnionymi skargami sprawców wykroczeń. W związku z tym Rzecznik zwrócił się do Ministra Spraw wewnętrznych i Administracji o przedstawienie stanowiska wobec opisanego problemu.
Gruby mandat mogłem dostać raz - 15 lat temu - nagranie z wideorejestratora wyprzedzanie lewym pasem, przekroczenie o ponad 40 km/h. Ale skończyło się na niczym, bo policjanci zaczęli jakąś głupią gatkę, której nie podjąłem, a która chyba stanowiła RfP.Kierowca zostaje nagrany, dzięki czemu nie będzie mógł oszukać policjantów. Tak przynajmniej w teorii wygląda zastosowanie policyjnych wideorejestratorów. Okazuje się jednak, że sprzęt może się mylić i działać na niekorzyść kierowców. Czy Waszym zdaniem można zaufać policyjnym urządzeniom? A może Wy zostaliście kiedyś nagrani, choć jechaliście wolniej niż wskazywał na to film? Zapraszamy do dyskusji w gorącym temacie Kontaktu 24. Kuba Bielak z TVN Turbo odpowiada na Wasze pytania Źródło: tvn24 Wideorejestratory to mocny argument w rękach policjantów. To właśnie dzięki temu sprzętowi mundurowi mogą udowodnić kierowcy, że przekroczył prędkość i złamał przepisy ruchu drogowego. Okazuje się jednak, że policyjny sprzęt może się mylić i zawyżać wideorejestratora w praktyce sprawdzili dziennikarze TVN Turbo. Przy zachowaniu odległości do 50 metrów między autami pomiar jest prawidłowy. Jednak - jak dowiódł eksperyment dziennikarzy - przy odległości 300 metrów między samochodami różnica prędkości samochodu i odczytu z wideorejestratora wyniosła 28 kilometrów na Jeżeli badamy kogoś z dużej odległości, różnice dochodzą do kilkudziesięciu kilometrów - mówi Jakub Bielak z TVN Wideorejestratory nie służą tylko do pomiaru prędkości, one rejestrują też inne wykroczenia. Gdy tego typu sprzęt współpracuje z radarem, pomiar jest rzetelny. Gdy pracuje bez radaru, wyświetla tak naprawdę prędkość radiowozu. Potem, gdy policjant pokazuje nam prędkość, to nie jest nasza prędkość, tylko średnia radiowozu. By pomiar był rzetelny, policja musi zrównać się z prędkością pojazdu badanego. Odległość nie może być różna tylko taka sama. To jest bardzo trudne - dodał w rozmowie na antenie TVN 24. Im bliżej policja jedzie badanego samochodu tym jest łatwiej. Określić, czy odległość między pojazdami się zwiększa lub zmniejsza jest szalenie trudno. Mogą być przekłamania rzędu 50 km/ na potęgęSprawa wzbudziła sporo dyskusji. Na Kontakt 24 opowiadacie nam o własnych doświadczeniach z policyjnym sprzętem. - Kilka lat temu zobaczyłem w krzakach oznakowany radiowóz policji. Po chwili zostałem zatrzymany i zaproszony na film, który dokumentował moją szaleńczą jazdę z prędkością 109 km/h. W rzeczywistości jechałem niespełna 80 km/h. Ostatecznym argumentem w rozmowie z policjantem było zaświadczenie blokady prędkości i świadkowie w osobach pasażerów. Łaskawie odpuścił - napisał błędnym zapisem spotkał się też Marcin. - Moja wina jest bez dyskusji, bo przekroczyłem prędkość. Nie jechałem jednak 162 km/h, które przedstawił mi policjant. Oczywiście w takiej sytuacji kierowca nie ma szans udowodnić, że nastąpił błąd pomiaru - skwitował. Policja nadal korzysta jednak z tego typu sprzętu, a kierowcy często płacą mandaty na podstawie ich Wy też zostaliście kiedyś nagrani i musieliście płacić? A może jechaliście wolniej niż wskazywały na to pomiary policyjnego sprzętu? Czekamy na Wasze relacje w gorącym temacie Kontaktu 24!Materiały (38) Nagrania z wideorejestratora mogą być użyte wyłącznie jako materiał dowodowy, a więc trzeba je na bieżąco usuwać i nie wolno udostępniać osobom trzecim. W Norwegii kierowcy mogą korzystać z wideorejestratorów, pod warunkiem że zamontowane kamery nie ograniczają im widoczności. W przeciwnym przypadku policja może poprosić o
Obowiązujące przepisy w Polsce nie zakazują montowania i korzystania z wideorejestratora w prywatnym lub służbowym pojeździe. Ale z nagrywaniem i wykorzystywaniem nagrań jest już problem. - To, że poruszamy się samochodem nie oznacza, że niejako w domyślny sposób zgadzamy się na to, aby można było dowolnie utrwalać naszRVx2I.